Edukacja Algierczyka
Elffi, na frondzie mogłoby dojść do obrzucenia mnie jajkami, zatem tutaj wesoły
Było to w latach siedemdziesiątych. Do zakładu pracy mojego Ojca przyjechał z wizytą w ramach kontraktu pewien Algierczyk. Arab prawdziwy, choć komunista (czy tam socjalista, wszystko jedno, lewak i niewierzący). Posiedział jakiś czas i kiedy zbierał się do powrotu urządzono mu porzegnalną imprezkę. A jako że chłopina zżył się z naszymi to chciał im sprawić przyjemność i wygłosić toast po polsku. Języka naszego nie znał, poprosił więc jednego z naszych, by mu jakiś podpowiedział. Zapisał na kartce (fonetycznie chyba) i poszedł.
Nadszedł dzień imprezy. Wszyscy siedzą, Arab dzwoni łyżeczką w kieliszek, unosi go i mówi z uśmiechem od ucha do ucha:
Chlup w ten dziób! Za zdrowie skór....syna Beduina...
Reakcji towarzystwa chyba opisywać nie muszę...


  PRZEJDŹ NA FORUM